Jazda pociągiem bywa czasem męcząca.
W Jarocinie dosiadło się do mnie dwóch obcokrajowców.
Wsłuchuje się w język którym się posługują, ale nie potrafię dopasować do niego określonej narodowości.
Wyglądają na Cyganów ale nie dam sobie głowy uciąć.
Są zbyt czyści.
Stereotypy…
„Cygarety, cygarety… ” - wciąż powtarzają.
Dużym plusem nierozumienia „obcego” języka jest możliwość spokojnego czytania książki.
Pisania także.
Podwozie przeszkadza.
Ściemnia się.
Jarzeniówka w przedziale zaczyna znacząco dominować nad światłem za oknem.
Oni wciąż gadają.
Bawią się teraz laptopem.
Nieszczęsne aktualizacje.
Ostrów Wklp. skąpany w ciemnościach.
Dołączane są wagony z Wrocławia.
Dzieciak - z przedziału obok - drze się, że już chce jechać.
Jego krzyki jednak zostają perfidnie zagłuszone przez hamującą lokomotywę.
Znów siedzę sam.
Panowie postanowili wysiąść.
Pytali mnie łamaną polszczyzną o której pociąg zawita do Łodzi Kaliskiej.
Dziwne.
Ruszyliśmy z Ostrowa.
Wracam do lektury – „Pieśń zaczarowania” Bena Okri.
…