19 sierpnia 2009

.05.

− Czy teraz mogę przyjąć zamówienie? – nad naszymi głowami ukazała się ta sama piękna kelnerka, jednak jej twarz zdradzała, że nie da się zbyć po raz drugi.
− Ależ oczywiście, że tak − mówiąc to jednocześnie dałem znak Johnowi by czym prędzej zechciał zajrzeć do menu i zdecydować się, nim ta przemiła kelnerka odejdzie, nie ukrywając swojego poirytowania wobec dwóch, niezdecydowanych ”smakoszy”.
− Proszę, pięć mandarynek…
Konsternacja ogarnęła nie tylko mnie i przemiłą kelnerkę, ale również ludzi z sąsiednich stolików, którzy kilka sekund wcześniej nie mogli oderwać wzroku, to od posiłku, który właśnie mieli zaszczyt spożywać, to od osoby współ jedzącej.
− … i szklankę mleka.
Zdziwienie osiągnęło punkt krytyczny.
− Człowieku…
Męski głos dobiegał ze stolika za nami.
− … dobrze się czujesz? To jest restauracja a nie jakiś pieprzony podwieczorek u babci.
Gdy byliśmy jeszcze w szkole średniej, podobne sceny z reguły kończyły się ”położeniem” owego nagabywacza jak najbliżej gruntu i ”wytłumaczeniu” mu, że „John, nie życzy sobie zwracania się doń w taki sposób”. Gerek − tak zwykłem nazywać Johna Gersha − lubił w tego typu sytuacjach mówić w trzeciej osobie.
Nie zdarzyło się jeszcze, żeby musiał komuś coś dwukrotnie ”tłumaczyć” − nadał temu słowu skrajnie nowy wymiar − gdyż ponownego zapoznania się z treścią prośby, delikwent, najzwyczajniej w świecie nie byłby w stanie przeżyć, że już nie wspomnę o wnikliwym jej przeanalizowaniu.
− Lubi pan mandarynki? − gdy Gerek zadawał to pytanie nie byłem w stanie uwierzyć, że jeszcze siedzi on na swoim miejscu, zamiast masakrować… to znaczy ”tłumaczyć”, że „John , nie życzy sobie…”
− Że jak?
− Pytałem, czy lubi pan mandarynki?
− A co cię to obchodzi. Nie masz większych problemów do rozwiązania?
− Jestem po prostu ciekaw, czy podziela pan moją fascynację tymi cytrusami?
John, został okrutnie zmierzony wzrokiem.
Nie pojmowałem jego zachowania − mandarynki i mleko? − co to miało oznaczać?
Gdy zwróciłem głowę w stronę przyjaciela, on nadal dzielnie znosił spojrzenie oponenta, jak również w dalszym ciągu czekał na odpowiedź.
Ta jednak nie nadchodziła.
W jednej chwili człowiek, który był gotów zabić amatora zdrowej żywności zbladł tak bardzo, iż pomyślałem, że dzielą go jedynie sekundy od utraty przytomności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz