16 sierpnia 2009

.04.

Restauracja nosiła nazwę dość niecodziennej urody − ”Wolność”.
Obsługa, z którą miałem już się okazję zetknąć, nie zdradzała jednak żadnych oznak niecodzienności, była miła i serdeczna. Jedyną rzeczą wyróżniającą ją spośród innych były stroje. Ośmielę się je nazwać strojami, gdyż w żaden sposób nie przypominały tradycyjnego ubioru obsługi…
Kolorowe, postrzępione, żywcem wyjęte z lat 60-tych.
− Witamy w naszej restauracji. Czy mogę przyjąć pańskie zamówienie?
Ujrzałem nad sobą śliczną kelnerkę ubraną w jeden z tych przedziwnych kostiumów. Podała mi menu.
− Bardzo dziękuję, ale czekam jeszcze na kogoś − odparłem.
− W porządku − mówiąc to obróciła się na pięcie i podeszła do baru skonfrontować przyjęte w ciągu ostatniej minuty zamówienia z nieocenioną cierpliwością głównego kucharza; facet wyglądał na zmęczonego, ale tak bogiem a prawdą to kochał tę pracę.
Przy jednym ze stolików siedziała para; ona ubrana w suknie koloru zielonego z jasno-niebieskimi dodatkami, które przecinały jej wydatne piersi, zaś on… Nie wyróżniał się niczym szczególnym, oczywiście, jeżeli nie weźmiemy pod uwagę jego śnieżnobiałych skarpet, idealnie dopasowanych do wzorcowo wypastowanych modnych czarnych butów. Dlaczego tak przystojny człowiek, nie zwraca uwagi na istotne − mówiące o dobrym guście − szczegóły? Jednak jakie to może mieć znaczenie jeśli potrafi on dobrze zerżnąć − ”nieuświadomioną” − kobietę.
Minęła dłuższa chwila nim zorientowałem się, że ktoś przysiadł się do mojego stolika. W pierwszym momencie nie poznałem tego człowieka; nie docierało do mnie, że to może być ów przyjaciel z lat szkolnych, a w zasadzie z ławy szkolnej.
Nie wiem, co działo się w ciągu pierwszych kilku minut, ale nagle ujrzałem przed oczami wszystkie te bzdurne sytuacje, wygłupy, które zdarzało nam się serwować ”kochanym” wykładowcom.

− John? To ty?
− Się wie stary skurwielu.
− Co proszę?
− Oh, już nie przesadzaj, wkurzyłeś się na mnie? Nie widzieliśmy się szmat czasu; o wszystkim zapomniałeś? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że te cztery lata spędzone w budzie, choć w niewielkim stopniu nie zapisały się w twojej pamięci… Przepadły bezpowrotnie?
− Nie sądzę; aż tak daleko bym się nie posuwał. Zdarzają się pewne przebłyski… W czasie jak się dosiadłeś miałem pewną ”wizję”. Ale mniejsza o to. Nie spotkałeś się ze mną by dyskutować tylko i wyłącznie o szkole. Prawda?
− Byłoby miło, choć trochę powspominać, ale… Masz rację, muszę przyznać, że chciałem się z tobą spotkać Robercie w trochę innym celu. Widzę, że twój szósty zmysł nadal funkcjonuje i ma się dobrze…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz